czwartek, 29 marca 2012

Naturalne mydło

Podczas czytania książki o Słowianach natknęłam się na informację, że potrafili oni zrobić mydło z tłuszczu zwierzęcego oraz popiołu... Poczytałam wiecej i już wiem, że rzeczywiście jest to możliwe.

Mydło to tłuszcz, woda i silna zasada.

Skąd Słowianie brali silną zasadę? Okazuje się, że w popiele znajduje się ług. Aby zrobić jego skoncentrowany roztwór należy:
 - zrobić małą dziurkę na dnie plasikowego wiadra
 -  polać wiadro z popiołem wrzątkiem
- przelany przez wiadro płyn zebrać do osobnego pojemnika, zagotować i cały cykl powtórzyć jeszcze kilkakrotnie.

Zajęcie dosyć brudne i czasochłonne. Łatwiej kupić po prostu silną zasadę w sklepie chemicznym. Chemicznie to to samo, tylko mniej roboty. Mowa tutaj o sodzie kaustycznej.

I tu napotkałam na problem. Sklepy chemiczne we Wrocławiu albo już nie działają, albo nie mają sody kaustycznej. Najlepiej zatem kupić w internecie. Ja akurat miałam szczęscie - sąsiad - chemik mi użyczył swojej:)

Swoje mydło postanowiłam zrobić z oleju palmowego. A jako jedyny dodatek zastosować suszoną lawendę.

Podczas procesu produkcyjnego kierowałam się głównie tymi wskazówkami

Aby zrobić mydło z innych składników trzeba znać ich proporcje. Najlepiej posłużyć się kalkulatorem. Niestety jest po niemiecku, ale na szczęście jest też tłumaczenie.

I stało się, minęło prawie 6 tygodni i jest mydło! Co prawda trochę się pokruszyło podczas krojenia, ale to nic. Jest prawdziwe, naturalne, moje własne i się pieni jak prawdziwe mydło:)

Naturalne miesiączkowanie

Przy okazji ogarnięcia tematu pieluch wielorazowych trafiłam też na informacje o artykułach dla kobiet tyle że na czas menstruacji.

Dlaczego warto?

1. zdrowie. W wielorazowych podaskach nie ma żadnych chemikaliów, których pełno w jednorazówkach (związków chloru, używanych do wybielania miazgi papierowej, higroskopijnych żeli, folii a nawet rakotwórczych dioksyn). 
Do tego np. podpaski Naya szyte są z ekologicznej bawełny z certyfikatem organic (GOTS), są hypoalergiczne i oddychające. Dzięki temu chronią przed oparzeniami i podrażnieniami.
2. Ekologia - nie zanieczyszczasz Ziemi jednorazówkami
i folią, w którą są zapakowane. Szacuje się, że rocznie Polki produkują 2 miliardy jednorazowych podpaskowych śmieci... Także produkcja jednorazówek generuje olbrzymie zanieczyszczenia dla środowiska.
  3. Wygoda. Podpaski są miękkie, kolorowe i przyjemne w dotyku. Pod koniec miesiączki Twoja skóra nie musi być podrażniona i odparzona. Podpaski przepuszczają powietrze.
  4. Oszczędność czasu i pieniędzy. Podpaski kupujesz raz na 4 lata! Dzięki temu wydasz na niej 1/3 mniej niż na jednorazówki, które zużyłabyś w tym czasie.
5. Zmiana nastawienia do ciała i miesiączki
– używanie podpasek ekologicznych sprawia, że kobiety zaczynają zauważać i doceniać swój cykl miesięczny. Okres przestaje być comiesięczną niwygodą. Staje się czasem spotkania ze sobą i własnym ciałem. 



Zwłaszcza punkt 5 zauważam jako bardzo istotny. Kiedy tylko dzielę się swoim odkryciem z mniej lub bardziej znajomymi kobietami często reakcją jest "toż to fuj".

A przecież miesiączka jest czymś, co przypomina nam o naszym głębokim i nierozerwalnym związku z naturą. Tylko nie ma na to miejsca w dzisiejszym świecie, gdzie modelki z pewnością nie robią kupy i mają idealną cerę. Poza tym miesiączka jest niewygodna i tym samym niemedialna w świecie, gdzie chcemy szybko, na skróty i bezrefleksji.

Naturalne podejście do miesiączkowania pozwala poszerzyć świadomość własnego ciała. Miesiączka w gruncie rzeczy jest naszym błogosławieństwem - podobno m.in. dlatego kobiety żyją dłużej - bo regularnie ich organizm się oczyszcza. Poza tym przypomina nam o wielkim darze płodności. I o tym, że jesteśmy związane nawet z tak odległym od nas Księżycem!

A zatem jakie mamy rozwiązania poza jednorazowymi tamponami i podpaskami?

 1) Podpaski wielorazowe
 - z naturalnych materiałów np. Naya, Tabita 


 - z wyspecjalizowanych materiałów z warstwą chłonną, warstwą "suchosci" oraz warstwą wodoczelności np. Charlie Banana




2) Kubeczki menstruacyjne np. Mooncup (cena ok. 120 zł)


Jest to silikonowy kubeczek wielorazowego użytku, który wkłada się do wnętrza pochwy, tuż przy jej ujściu (niżej niż tampon), gdzie pełni on funkcje zbiorniczka. 
Wygodny, pojemny i na pewno zdrowszy, bo wolny od toksycznych dioksyn i chemikaliów, powszechnych w klasycznych podpaskach.


3) tampony wielorazowe np. HYF


  • Zdrowe, bo zrobione z ekologicznej bawełny, w czasie której produkcji nie stosowane są żadne chemikalia
  • Ekologiczne
  • Ekonomiczne – zestaw 3 tamponów zwróci Ci się już po około 7 miesiącach,
  • Wygodne – nosi się je, jak tradycyjne tampony i są tak samo skuteczne.


Co do wrażeń:
Sama jeszcze nie zdążyłam przetestować wybranych przeze mnie rozwiązań (oba typy podpasek wielorazowych+ w planach kubeczek). Ale koleżanka, która kupiła sobie kubeczek jest z niego bardzo zadowolona.

Gdyby ktoś chciał więcej poczytać - powiązany artykuł

Naturalne zabawki

Dziecko wymaga zabawek. W przeciwnym razie wdraża w tę rolę wszelkie napotkane przedmioty.

Większość zabawek na rynku jest "made in china" i w dodatku wykonana z plastiku. Niby nic strasznego, w końcu są różne normy, mnóstwo dzieci tego używa i żyje to chyba to nic groźnego? Niby nic, ale...

"w 17 z 69 badanych zabawek stwierdzono zbyt dużą zawartość niebezpiecznych dla zdrowia ftalanów."

jak donosi artykuł na poralu "dzieci są ważne". 

Co zatem zrobić?

Jak zwykle, w takiej sytuacji, staram sobie odpowiedzieć na pytanie:
jak radzili sobie rodzice przed erą plasików?

W zasadzie nie wiem, ale intuicja mi podpowiada, że drewniane zabawki jak najbardziej były w użyciu. A zatem, wycieczka do lasu w poszukiwaniu odpowiednich kawałków drewna. Potem trochę pracy ze scyzorykiem oraz papierem ściernym i jest - prawdziwy, naturalny, drewniany gryzak zaimpregnowany jedynie oliwą z oliwek. Plus tego wszystkiego jest taki, że koszty są znikome, o ile mamy na stanie w kuchni oliwę i zaprzyjaźniony las w którym raz na jakis czas bywamy...

Jest też oczywiście płatna alternatywa dla osób które nie lubią takich wytwórczych zabaw: kaszubskie gryzaki.

A zatem kwestia gryzaków rozwiązana. Pozostają jeszcze inne zabawki, w tym grzechotki. Tu sprawę rozwiązałam maszyną do szycia i starymi skrawkami materiału:

1 - słoneczko - skorupiakowaty kształt z piszczałką w środku (wyprutą ze starej maty edukacyjnej)

2 - zielona poduszka z kolorowymi tasiemkami. W jednym rogu wszyłam kieszonkę z dzwoneczkiem (zachowany z zeszłorocznego zająca z czekolady Lindt'a).

I gotowe - własnymi rękami udało mi się rozwiązać kwestię zabawek: jest i gryzak, i grzechotka i piszczałka:)



piątek, 23 marca 2012

naturalne mycie włosów

Przyszedł czas na wyniki pierwszych testów naturalnych szamponów.

Pierwszy wypróbowany szampon to szampon z orzechów piorących. Pierwsza próba uzyskania szaponu była nieudana, bo dałam za dużo wody a za mało szamponu.  Za drugim razem wrzuciłam znacznie więcej orzechów w stosunku do wody (a więc uzyskałam bardziej skoncentrowany wywar) oraz dodatkowo zagęściłam go mąką ziemniaczaną, żeby miał szamponowatą konsystencję.

Efekt - no normalne czyste włosy. Choć miałam wrażenie, że są trochę inne niz umyte w konwencjonalnym szamponie. I oczywiście nie pieni się tak bardzo jak zwykły szampon. W dodatku jest pewne istotne ograniczenie - szampon sie psuje. Po kilku dniach (ok tygodniu) zaczął pleśnieć.

W związku z tym planuję spróbować robić szampon z proszku z orzechów piorących, który nie wymaga gotowania. Ale co wtedy będzie z zagęszczaniem?


Drugi szampon to własciwie nie szampon. Ot kilka łyżeczek sody oczyszczonej z odrobiną wody wtarte we włosy. Chwila leżakowania na włosach i spłukiwanie wodą z octem.

efekt - włosy czyste, mycie spokojnie starcza na dwa dni. I na szczęście nie śmierdzą octem.

Są jednak wady - zrobienie pasty, zmieszanie wody z octem to nie dużo roboty, ale jednak więcej niż przechylić butelkę ze zwykłym szaponem i nałożyć. Ale jak ma sie chwilę wolnego to warto. No i oczywiście coś takiego się nie pieni.

I jeszcze wiadomość z ostatniej chwili - słyszałam, że firma Timotei wprowadziła jakiś ekologiczny szampon. Sprawdzę i przetestuję, bo powyższe metody okazały się jednak nieco zbyt pracochłonne...

poniedziałek, 19 marca 2012

Nowe wiązanie chusty

Dzisiejsze odkrycie - już wiem jak kiedyś kobiety na wsi nosiły dzieci w zwyczajnych kwadratowych chustach: Składano ją na pół w trójkąt. Najdłuższym bokiem - ze złożeniem - obwiązywano sie w pasie. Pozostałe dwa wolne rogi wiązało się sobie na szyi. No i maluch był w środku:)

Odkrycie drugie - karmić dziecko można w pozycji półeżącej - odchylonej.  Spróbowałam tego, synkowi się bardzo spodobało, najadł się i od razu zasnął z uchem przy sercu. A ja sobie leżałam wygodnie i czytałam. Cudeńko!

niedziela, 18 marca 2012

Materace

Przyszedł czas na wymianę materaców. A zatem - pierwszy świadomy wybór materaca w życiu - dotychczas spałam na tym, co rodzice mi kiedyś wybrali.

Pierwsza myśl - do Ikei. Hmm, ale najpierw trzeba sie zorientować jak się materace kupuje. Po lekturze stosownego artykułu na JakKupować 
i zasięgnięciu opinii teściowej postanowiłam - naturalny, bawełniany futon. Stare, dobre rozwiązanie. Podobno ma historię liczoną w tysiącach lat. Jeżeli tyle lat ludzie na tym mogli spać, to teraz też mogą. Podobno to świetna jakość w niskiej cenie. I rzeczywiscie, za dwa materace zapłaciłam 900 zł, podczas gdy lepsze, normalne materace kosztują ponad 1000 zł za sztukę...

I rzeczywiście - mimo, że kupowałam przez internet w obcej firmie  to dobrze trafiłam. Jestem absolutnie zachwycona materacem. Kupiłam materac z płytą kokosową, lateksem (o dobrych proporcjach naturalnego lateksu do sztucznego) i oczywiście bawełną.

Mąż też jest zadowolony ze swojego (kokos + bawełna). Chciał twardszy to ma. Jednak jest pewna różnica względem mojego - futon bez lateksu nie ma sprężystości i co za tym idzie - jak się ugniecie i uklepie to jest dziura. Oczywiście przekłada się materace na drugą stronę czy stosuje inne triki, jednak "potransportowe" uformowanie materaca kilka dni się utrzymuje i póki co mąż śpi na dziurze gdzieś w połowie i górkach po bokach. Ale o dziwo - i tak jest zadowolony:)

Dlaczego chcę o tym napisać? Bo wydaje mi się, że warto wiedzieć, że w tej dziedzinie tej jest jakieś naturalne rozwiązanie. Proste, tanie, dobre i skuteczne. Stare i sprawdzone.

I tu się nasuwa pytanie - jak kiedyś ludzie spali? Na siennikach, ale jesze hen hen za czasów sawanny?

Hyc myk i odpowiedź w googlach:

"Wszystko zaczęło się od ubitej ziemi, później była deska, a na końcu materac i łóżko wodne – tak w telegraficznym skrócie wygląda historia łóżka."

"Okres neolitu to prawdopodobnie moment, gdy pojawiły się pierwsze, do tego bardzo prymitywne łóżka. Egipcjanie spali na palmowych liściach rozłożonych w rogu pokoju."

Gdzieś indziej czytam, że materace wypełnione bawełną to początek XVIII w...

W takim razie w sumie dalej nie jestem pewna na ile taki wybór jest pierwotny i naturalny, ale przynajmniej cieszę się, że jest z naturalnych materiałów:)

Ciekawostka historyczna

Podczas uzupełniania braków z zakresu klasyki literatury kobiecej - czytajac "Przeminęło z wiatrem", natknęłam się na ciekawy fragment, przybliżający realia tamtych czasów:

"Dwie pierwsze strony pisma były poświęcone wyłącznie ogłoszeniom o kupnie lub sprzedaży niewolników, mułów i pługów, reklamom trumien, (...), kuracji na tajemne choroby, środków na poronienia i lekarstw na niemoc męską".


Jaki z tego wniosek? Korzenie spamowania mailami o udoskanalaniu penisa sięgają hen hen w przeszłość... Temat wiecznie aktualny.

I druga ciekawa rzecz - jedyny sposób na ograniczenie liczby dzieci to środki poronne. Albo pełna wstrzemięźliwość seksualna. 

Zaczynamy

Inspirujące warsztaty nasunęły mi, że choć obecnie trudno mi podjąć pracę zawodową, to jednak mogę robić coś, na czym mogą skorzystać inni.
Chciałam się tu podzielić moimi bieżącymi odkryciami. Ostatnio, gdy coś mnie zainteresuję, grzebię, myślę, testuję i wprowadzam. Nigdy nie wiadomo, może coś tu się komuś przyda:)