czwartek, 24 maja 2012

Rodzinne gniazdo - czyli temat rodziny w świecie zwierząt

Wspaniała książka - komponuje w sobie zarówno życie w zgodzie z naturą jak i temat rodziny, m.in. wychowanie dzieci. Tym razem uczymy się od mistrzów w tej dziedzinie - zwierząt.

Tytuł: "Rodzinne gniazdo" Vitus B. Droscher (nad o powinny być dwie kropeczki:))

Przytoczę co ciekawsze odkrycia.

"kiedy ciekawskie dziecko słonia podchodzi za blisko do lbrzymiego pytona, bo chce zobaczyć co to za dziwna 'ułamana trąba' dostaje od matki, która zwykle zna się na zartach i pozwala małemu filgować, dźwięcznego klapsa trąbą w pośladki. Ale zaraz potem to samo narzędzie kary przymilnie obejmuje dziecko i przyciąga do baru mlecznego. Ssanie pociesza i koi. Oznacza to: nie ja, twoja matka, jestem tym złym na świecie, ale to, czym właśnie chciałeś się bawić - wąż. "

A zatem - trzeba uczyć dzieci czego nie wolno i tu dozwolone są kary, ale do tego trzeba pamietać aby nie naderwać więzi matki i dziecka, a wręcz szczególnie o nią zadbać. "jeśli więź pęknie przedwcześnie i dziecko za szybko opuści matkę to czeka je w puszczy pewna śmierć".

w świecie zwierząt też są "przestępcy". np raz na 1000 morsów zdarza się taki, który zjada małe morsiątka. Normalnie morsy jadają jakieś skorupiaki czy co innego, dorosłe osobniki opiekują się młodymi. A czasem się trafi taki, który zamiast dać maluchowi ochronę po prostu go zje. Dlaczego? Bo takiemu morsowi zginęła matka w dzieciństwie. Morsy nie adoptują dzieci, więc dziecko bez matki nie ma od kogo nauczyć się jak żyć jak mors. Nikt go nei nauczyła polowania na skorupiaki. Ale jak znajdzie padlinę to zje. Zawidziające podobieństwo ze światem ludzi - u nas też przestępcy zazwyczaj nie mieli kolorowego dzieciństwa...

Ciekawe też jest to, że do nauki (np. latania) konieczny jest autorytet. Dzieci nie chcą się uczyć od matki, która raz je wyprowadziła "w pole".


I pewna mocna historia o koali w kontekście rozszerzania diety i wprowadzania stałych pokarmów.

"matka koala nosi swojego jedynaka w torbie, która otwiera się nie u góry, ale u dołu. Kiedy dziecko podrośnie, by jeść coś więcej niż mleko potrzebuje pokarmu przejściowego, zanim nauczy się jeść liście eukaliptusowe. u każdego innego gatunku matka żułaby liście i taką papką karmiła młodego z ust do ust. Ale nie koala. Matka koali siada w rozwidleniu gałęzi, dziecko wysuwa głowe z torby i ma w rezultacie przed oczami matczyne pośladki. Wtedy małe z całej siły wpycha głowę w wiadomy utwór, a nawet próbujeobiema rękami go rozszerzyć i spożywa zawartość jelita z oznakami wielkiego zadowolenia. A wieć są zwierzęta które dosłownie innym włążą w d...!"

A zatem polecam książkę:)


recenzja

czwartek, 3 maja 2012

bardziej zdrowe ciasto

Z okazji rocznicy ślubu postanowiłam zrobić zdrowe ciasto. Najmniej zdrowy składnik tego ciasta to cukier trzcinowy, można go jednak zastąpić miodem, melasą, syropem z agawy, klonu czy innym bardziej strawnym słodzidłem.

A zatem:

Składniki


ciasto właściwe

  • mąka orkiszowa razowa  (ok 1,5 szklanki)
  • mleko ryżowe/owsiane/migdałowe itp  ok szklanka
  • 3 jajka
  • cukier trzcinowy ok kilka łyżek do pół szklanki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia bez fosforu
  • odrobina soli
  • masło klarowane kilka łyżek - do pół szklanki


 dodatki

  • karob (zamiennik kakao) ok kilka łyżek
  • mielone orzechy/migdały ok łyżka
  • kokos łyżka
  • mak 2 łyżki

Wykonanie 

  1. oddzielam żółtka od białek
  2. żółtka ucieram z cukrem, z białek ubijam pianę razem z solą
  3. w rondlu rozpuszczam masło klarowane, gdy się rozpuści, zostawiam do ostygnięcia
  4. mieszam żółtka z cukrem z mąką, proszkiem do pieczenia, dodaję ostudzony tłuszcz oraz karob i piane z białek. 
  5. w zależności od tego jaka konsystencja nam wyszła tyle dodaję mleka ryżowego czy innego podobnego - chcemy uzyskać konsystencję chleba przed upieczeniem bądź ciasta przed wypiekiem - wszystko pomiędzy powinno być OK. 
  6. na sam koniec dosypyję sypkich dodatków jakie mi przyjdą do głowy
  7. ciasto piekę w teflonowej foremce w maszynie do chleba - ja piekłam godzinę i wyszedł lekki zakalec, wiec może trzeba dłużej? 

W każdym razie naprawdę dobre ciasto wyszło i mimo zakalca wszystkim smakowało:) I do tego ciasto jest bardziej zdrowe od przeciętnego, więc można je jeść z mniejszymi wyrzutami sumienia:D Szczególnie, że uwzględnia potrzeby karmiącej matki, ponieważ nie zawiera mleka ani kakaa:)

Proszę wybacz brak dokładnych proporcji składników, jednak ciasto było wielkim eksperymentem i ponieważ nie miałam żadnego przepisu na ciasto z takich składników musiałam go sama stworzyć...